Z dumą pragniemy poinformować, że uczennice gimnazjum: Nina Zientarzewska kl. II A oraz Julia Walencik kl. III B, wzięły udział w Międzynarodowym Konkursie Literackim, organizowanym przez Towarzystwo Aktywnej Komunikacji z Wrocławia – organizatora Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania. Hasło tegorocznej edycji brzmiało: „Ja i mój wróg”.
Dlaczego takie? Dyrektor artystyczny festiwalu wyjaśnia „Obserwujemy antagonizmy, nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Wydaje nam się, że to jest dobre hasło na te czasy, tym bardziej, że można je rozpatrywać także pozytywnie. Nie chcemy budować antagonizmów, chętnie dowiemy się, w jaki sposób można sensownie wykorzystać relację z wrogiem”. Okazało się, że hasło jest nośne, bo na konkurs przysłano 892 opowiadania. Dziewczęta w niebanalny sposób przedstawiły ujęcie tego tematu. Nina i Julia niejednokrotnie brały udział w różnorodnych konkursach literackich, w których odnosiły sukcesy. Serdecznie dziękujemy za zaangażowanie i życzymy powodzenia w kolejnych konkursach. Poniżej prezentujemy prace dziewcząt. Zapraszamy do lektury.
Nina Zientarzewska
Ja i mój wróg
Ja i mój wróg… Temat niełatwy, a na pewno nieoczywisty. Kiedy pierwszy raz to usłyszałam pomyślałam o jakiejś osobie… Tylko był jeden problem, ja nie mam wrogów. Wiadomo, niektórych lubię bardziej, niektórych mniej, jednak z każdym jakoś się dogaduję. Więc trudno było mi sobie wyobrazić, jak napisać pracę o takiej tematyce… Zawsze można coś wymyślić, ale w tym przypadku wena totalnie mnie opuściła… Dużo myślałam, jednak nic nie przychodziło mi do głowy.
Siedziałam w kuchni kończąc jeść obiad
– Nie napiszę tego mamo…- powiedziałam zrezygnowana.
– Czego nie napiszesz?- zapytała zdziwiona.
– No tej całej pracy… Totalnie nie mam na to żadnego pomysłu. Nigdy nie miałam wroga, nie wiem jak to napisać.
– Spokojnie kochanie, zaraz na pewno coś wymyślisz. Przecież umiesz pisać świetne opowiadania. Może chwilowo opuściła cię wena, ale zaraz przyjdzie ci do głowy jakiś pomysł.
– Nie, nie, nie… To nie ma sensu. Nic już nie wymyślę. Napisałam już dwa opowiadania żadne nie było dobre…
– Dobrze dziecko… Rób jak chcesz, ale uświadom sobie, że w tej sytuacji sama jesteś dla siebie wrogiem…
I wtedy w mojej głowie pojawił się pewien pomysł… Bo uświadomiłam sobie, że nie koniecznie to ktoś musi być naszym wrogiem. Równie dobrze możemy być nim sami dla siebie. Ile razy było tak, że bardzo czegoś chcieliśmy, ale nie zrobiliśmy tego bo brakowało nam odwagi. Albo chcieliśmy być bardziej lubiani i robiliśmy rzeczy wbrew sobie mimo że przecież nikt nam nie kazał, lub po prostu nam się nie chciało… Na co dzień nie widzimy tego ile tracimy przez własną głupotę… W dzisiejszych czasach zamiast cieszyć się życiem i spotkać się ze znajomymi, wyjść gdzieś z rodziną, bądź spędzić aktywnie czas, wolimy siedzieć w Internecie. Spędzamy godziny na portalach społecznościowych, przeglądając bezwartościowe treści, o których za kilka dni i tak nie będziemy pamiętać… Czasami kiedy jestem w mieście, obserwuję młodych ludzi, którzy siedzą obok siebie, ale zamiast rozmawiać trzymają głowy w telefonach… Świat Internetu jest kuszący, lecz na dłuższą metę nic nie wnosi, więc naprawdę nie warto marnować w nim życia…
Tak, wróg czai się wszędzie, kusi mnie i szepcze do ucha: „zrobisz to później”, mowa tu o lenistwie. Często zamiast od razu zabrać się do robienia czegoś, marnuję czas przeglądając Facebooka – tu odnosimy się do punktu pierwszego. Jak widzicie wszystko jest ze sobą powiązane… Najlepsze jest to, że gdybym tylko chciała, mogłabym to zmienić. Jednak łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić… Uwierzcie – próbowałam.
Niepunktualność to mój kolejny wróg, jeden z większych. Zmora każdego poranka. Kiedy słodko śpisz przeżywając przygody w krainie marzeń i beztroski jaką jest sen, dzwoni budzik i zaczynasz poranną bitwę by zdążyć na czas… Chyba większość z nas ma ten problem… Jedni gnają do szkoły, inni do pracy. I o ile czasami nie jest to nasza wina bo „autobus się spóźnił” (tak, klasyczna, najlepsza wymówka) to zazwyczaj jednak spóźniamy się z własnej winy… Dlaczego ? Tutaj kłania się nam lenistwo. Jak już wspominałam, wszystko się łączy.
Teraz egoizm… Coś wam to mówi? Chyba każdy czasem jest egoistą. Norma. Kiedy bardzo nam na czymś zależy, potrafimy się w tym totalnie zatracić, nie patrząc na innych. Ranimy często tego nie zauważając. Bo przecież my jesteśmy najważniejsi? Otóż nie! Czasami odrobina egoizmu jest dobra, ale pamiętajmy aby nie przesadzić. Tak było w moim przypadku, gdy zraniłam bliską mi osobę… W pewnym momencie tak skupiłam się na spotkaniach ze znajomymi, że zupełnie zapomniałam o swojej rodzinie. W rezultacie nie przyszłam na finałowy mecz piłkarski mojego brata. Obiecywałam, że przyjdę. Zawaliłam. Wróg się cieszył bo wygrał. Zostawił mnie samą z poczuciem winy.
Kolejny wróg to brak pewności siebie, ale z nim jakoś dogaduję się powoli i mam nadzieję, że niedługo rozstaniemy się w pokoju.
Kiedyś bałam się poznawać nowych ludzi, zgłaszać na lekcjach, a powiedzenie czegoś na apelu szkolnym było totalną katorgą. Odnosiłam wówczas wrażenie, że wszyscy zebrali się tylko po to, żeby mnie wyśmiać lub oceniać. Do dziś pamiętam to uczucie, kiedy nogi zaczynały drżeć, głos się łamał, a policzki płonęły. Myślałam, że tego wroga nigdy nie pokonam, że będzie zawsze obecny w moim życiu i nie pozwoli mi pokazać się światu taką jaką jestem. Bo bycie nastolatką wcale nie jest łatwe. Każdy chce zaistnieć w grupie rówieśniczej, nikt nie chce być odrzucony. A co jeśli jesteś wrażliwy i spokojny, czy to oznacza, że masz paść ofiarą swoich „kolegów” i do końca szkoły być kozłem ofiarnym lub kimś zupełnie anonimowym?
Jak sami widzicie wróg ma wiele twarzy, z każdym muszę walczyć codziennie. Często wygrywam pojedynki, ale porażki oczywiście też się zdarzają. Jednak przy systematycznej pracy, można się z nimi trochę uporać, wróg wtedy słabnie i wie, że nie on tutaj rządzi.
Zdałam sobie jednak sprawę, że ten wróg tak naprawdę jest potrzebny, bo on mnie wychowuje, kształtuje mój charakter i siłę woli. Niejednokrotnie zmusza do podejmowania ważnych decyzji, być może dzięki niemu , ktoś w przyszłości powie, ze jestem dobrym człowiekiem.
Na koniec moich rozważań przychodzi mi do głowy jedna myśl – nie warto oceniać innych, gdyż nigdy nie wiadomo z jakim wrogiem właśnie walczą… I tutaj idealnie pasuje mi jeden z moich ulubionych cytatów, który pochodzi z niedawno obejrzanego serialu „Skam”:
„Everyone you meet is fighting a battle you know nothing about. Be kind. Always”.
Julia Walencik
Miłość, ratunek i represja
Nigdy jej nie lubiłam, choć wydawała się miła i pomocna. Właśnie, wydawała się.. Tym, o czym zaraz opowiem, rozpaliła mą nienawiść do niej. Tylko ja.. Ja wcale nie byłam lepsza..
Znałyśmy się od podstawówki. Nie pamiętam, aby kiedykolwiek zachowywała się w porządku wobec mnie. Zawsze musiała podstawić mi nogę, kopać pode mną dołki. Wszystko przez chorobliwą zazdrość. To ja otrzymywałam lepsze oceny, osiągałam sukcesy, byłam ambitna. Anna nawet nie próbowała cokolwiek zrobić, by usłyszeć aplauz i gratulacje. Ona starała się tylko zniszczyć innych. Zniszczyła i mnie. A właściwie mój związek.
Poznajcie Kubę, chłopaka idealnego. Wysoki, szczupły, dobrze zbudowany brunet. Co najważniejsze – inteligentny, ciekawy świata, rozsądny, dojrzały, delikatny.. Byłam z nim dwa lata. Mieliśmy tyle wspólnego – zainteresowania, gatunki książek, filmów, uprawiane sporty. Tematy nigdy się nie kończyły. Romantyczne spacery, wycieczki rowerowe, pikniki na Kamieniołomach.. Wspominam te chwile z sentymentem i oddałabym wiele za cofnięcie czasu. To rzecz niemożliwa, ale istnieje coś, by zaćmić ból, przysłonić go mgłą. Nazywa się: „zemsta”. Tylko na kim i za co? Oczywiście, że na Annie, która zrobiła coś, czego nie da się wybaczyć.
Pamiętam ten dzień, jakby wydarzyło się to wczoraj. Impreza z okazji osiemnastych urodzin najlepszego przyjaciela Jakuba – Maćka. Rzecz jasna, mój ex był zaproszony wraz ze mną. Zgadnijcie kto jeszcze. Tak, mój wróg – Anka. Aby dopełnić wszystkiego – Maciej był w niej zakochany po uszy. Dziewczyna tego nie widziała, a może nie chciała widzieć. Traktowała go jak powietrze. Przyszła na przyjęcie tylko dlatego, że „wypada” oraz to idealna okazja, by się upić. Był też trzeci powód. Nigdy nie spodziewałabym się tego, mimo że często wbijała mi nóż w plecy.
Godzina 01:00 – zabawa w najlepsze. Większość osób pijana, niektórzy nie są w stanie utrzymać się na nogach. Sama byłam lekko odurzona, lecz świadoma tego, co się dzieje. Siedziałam z Kubą przy barze, on zamówił drinki. Nagle pojawiła się Anna. Zajęła miejsce nieopodal nas i uśmiechała się do niego. Początkowo i on, i ja nie zwracaliśmy na nią uwagi. Gdy zauważyła, że nie wywiera na nim to żadnego wrażenia, przesiadła się tak, aby być obok mnie i niego.
– Pańskie drinki – rzekł barman.
– Dziękuję – odpowiedział Jakub, wręczając mu dwudziestozłotowy banknot.
Zaczęłam sączyć zimne whiskey z colą. Anka przyglądała się temu w taki sposób, jakby chciała spytać: „mogę poprosić o trunek na Twój koszt?”
– Czego Ty właściwie chcesz? – zapytałam zirytowana.
Nie usłyszałam odpowiedzi, bo zaczepił nas ochroniarz i zapytał:
– Nie zgubiliście czasem telefonu?
– Nie, nie – odrzekliśmy chórem.
Odszedł, a dziewczyna odpowiedziała niewyraźnie:
– Tooo sss..sprawa do Kuuu..Kubusia.
– Oho, ktoś tu się nieźle bawi. Poczekaj, kochanie, porozmawiam z nią – powiedział Kuba.
Wyszli na zaplecze. Czekałam na nich dziesięć, piętnaście, trzydzieści minut.. Zaczęłam się niepokoić. Spojrzałam na stół barowy. Stał na nim w połowie wypity drink mojego ukochanego. Przyjrzałam się bliżej i spostrzegłam biały ślad na szklance. Pociągnęłam po niej palcem. „Narkotyki! – pomyślałam – tylko jakim cudem? Moment.. ona musiała wykorzystać naszą nieuwagę podczas rozmowy ze stróżem” – i czym prędzej wybiegłam z sali. Poszłam na miejsce, gdzie rzekomo mieli rozmawiać. Nie było ich. Zaczęłam lekko panikować. Musiałam ochłonąć, więc pobiegłam do toalety. Zastałam tam coś, czego nie chciałam widzieć. Na podłodze leżał półprzytomny Kuba. Miał ślady szminki na policzkach, szyi i klatce piersiowej. Anna właśnie rozpinała mu ostatni guzik koszuli. W tym momencie napłynęły mi łzy do oczu.. Poczułam się oszukana. Otrząsnęłam się i złapałam Annę za rękę. Miałam w sobie taką siłę, że porwałam jej bluzkę i odrzuciłam dziewczynę dwa metry dalej.
– Co Ty zrobiłaś idiotko?! Co mu podałaś? – krzyknęłam, uderzając ją w twarz.
– To tylko amfffa żeby ś..śmiesssznie byłoo – odpowiedziała jakby nic się nie stało.
– Wyjdź stąd natychmiast – powiedziałam przez zęby.
Zabrała swoje rzeczy i opuściła pomieszczenie. Chłopak stracił już przytomność.
„Chwila.. on pił alkohol, później narkotyki.. Przecież ta mieszanka.. ona może go zabić” – pomyślałam. Czułam mokre policzki. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam na pogotowie. Minęło pięć minut i ratownicy byli już na miejscu. Wzięłam swoją torebkę i spytałam, czy mogę jechać z nimi. Zgodzili się, choć to niezgodne z prawem.
Podczas podróży do szpitala Jakubowi zatrzymało się krążenie. Lekarz walczył o jego powrót przez pół godziny. Zaczynałam tracić nadzieję..
– Wrócił! Proszę się nie martwić, będzie dobrze – dodał mi otuchy.
Dojechaliśmy do szpitala. Kuba od razu trafił na oddział toksykologii. Siadłam na krześle, w oczekiwaniu na jakiekolwiek wieści. Czułam się bezradna. Nie wiedziałam, czy cokolwiek mogę zrobić. Zaczęłam się modlić. To była ostatnia nadzieja. Wszystko w rękach Boga.. Znużona wydarzeniami dnia zasnęłam. W ciągu nocy budziłam się nieustannie. Miałam senne koszmary. W pewnym momencie poczułam chęć zemsty. Byłam jeszcze lekko pijana, ale postanowiłam, że pojadę do domu Anny. Zamówiłam taksówkę i udałam się na miejsce.
W osiedlowym sklepie kupiłam nóż. Nie chciałam odebrać jej życia, ale opcja przecięcia przewodów hamulcowych była jakimś pomysłem. Samochód stał przed garażem. „Nienawidzę jej. Niech cierpi!” – pomyślałam, gdy rozcinałam kable. Spojrzałam na zegarek. Godzina 04:36. „Do siódmej jeszcze trochę czasu. Poczekam na przystanku” – podjęłam decyzję i zdrzemnęłam się.
Wczesnym rankiem wyszłam na ulicę. Stałam kilkanaście metrów dalej, oczekując aż Anna pojedzie do pracy. Nie czekałam długo. Dziewczyna odpaliła silnik, wyjechała i próbowała zatrzymać się na wjeździe. Nie zdołała tego zrobić i wpadła w rozpędzony samochód. Uciekłam stamtąd jak najszybciej i udałam się do szpitala.Jakub odzyskał przytomność. Uśmiechnął się na mój widok.
– Uratowałaś mi życie, kochanie – wypowiedział z trudem.
– Kocham Cię – odpowiedziałam.
– Muszę coś Ci wyznać.. Wczoraj.. to ja.. to ja zacząłem. Całowałem ją.. Pociągała mnie od dawna.. Alkohol dodał odwagi i zmienił rzeczywistość. Ona nabrała pewności siebie i zaczęliśmy się rozbierać. Przepraszam, ja nie chciałem..
– Słucham?! – krzyknęłam i wybiegłam.
Na korytarzu wpadłam na lekarzy, którzy wieźli kogoś na ostry dyżur. Przyjrzałam się pacjentowi.
– Maciek?! O mój Boże. Co się stało? Jestem jego znajomą – zapytałam doktora.
– Maciej miał wypadek samochodowy. Przepraszam, nie mogę rozmawiać.
„Wypadek.. wypadek, do którego ja się przyczyniłam. Najlepszy przyjaciel mojego chłopaka.. lub byłego chłopaka. Zdradził mnie z Anką.. Nie wierzę w to wszystko. Co się dzieje?!” – czułam napływ myśli.Poszłam na parter szpitala, do recepcji. Spytałam o wypadek z dzisiaj. Jedna osoba w stanie ciężkim, druga w stabilnym. Wszystko przez moją głupotę. Alkohol i chęć zemsty to bardzo złe połączenie. „Co ja zrobiłam?” – krzyknęłam i wybuchłam płaczem. Przybiegła do mnie pielęgniarka i powoli uspokoiła. Zaproponowała zamówienie taksówki. Skorzystałam z tej opcji i udałam się do domu, skąd nie wychodziłam przez kilka dni. „Tak bardzo chciałabym cofnąć czas, tak bardzo..” – codziennie budziłam się z tą myślą.
Po tygodniu postanowiłam udać się do szpitala. „Pani Anna żyje. Była w ogromnym szoku, miała wstrząs mózgu. Doznała urazu szyjnego odcinka kręgosłupa, przez co nie ma czucia w prawej dłoni, ale wyjdzie z tego. Natomiast pan Maciej ma się lepiej. Złamał rękę, ale obyło się bez operacji. Będzie nosił gips przez pewien okres, odpocznie i będzie dobrze” – usłyszałam.
Zszokowana stanem dziewczyny prawie zemdlałam. W środku nie czułam niczego. „To wszystko przez chłopaka, który mnie zdradził. On sam wyszedł z tą inicjatywą. Chociaż.. to ona chciała kontynuować i kto wie, co wydarzyłoby się, gdybym tam wtedy nie weszła? Jednak skazać kogoś na niepełnosprawność z powodu niewierności ukochanego.. Kompletnie nieodpowiedzialne. Co ja chciałam osiągnąć?” – zastanawiałam się.Gdzie jest słodka zemsta? Ta słodka zemsta z filmów.. Ona wcale tak nie smakuje. Ja poczułam nieznośną gorycz. Nienawidzę siebie. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Straciłam głowę dla zdrajcy. Teraz jeszcze sprawa sądowa i wyrok. Odpowiem za usiłowanie zabójstwa, uszczerbek na zdrowiu oraz nieudzielenie pierwszej pomocy. Strasznie tego żałuję. Oby tylko Anna nie chciała się zemścić..